Motorsport
20-04-2017
Pobierz DOC
W 6-godzinnym wyścigu na torze Silverstone, pierwszej rundzie serii FIA World Endurance Championship, Toyota wyprzedziła Porsche, choć jednocześnie rywalizacja między TS050 Hybrid a 919 Hybrid była bardzo zacięta. To dobra wiadomość dla fanów wyścigów długodystansowych i zapowiedź ekscytującego sezonu. W czerwcu, w najważniejszej imprezie mistrzostw – 24-godzinnym wyścigu w Le Mans, Toyota zawalczy o swoje pierwsze zwycięstwo w tej legendarnej imprezie. O przygotowaniach do walki o najwyższe trofea opowiada Rob Leupen, szef zespołu i wiceprezes Toyota Motorsport GmbH.
W tegorocznym LeMans Toyota wystawi trzy samochody. Czy to znaczy, że macie w tym roku większy budżet?
Nie mamy większych finansowych zobowiązań ze względu na trzeci samochód. Nie korzystamy z żadnej specjalnej technologii, po prostu wykorzystujemy części, które i tak byśmy mieli wyprodukowane. Zarazem pozwoli nam to lepiej sprawdzić ich wytrzymałość i stosować je efektywniej, co będzie miało lepsze przełożenie na nasze samochody oferowane w normalnej sprzedaży.
Czy jeśli nie zamrożono by przepisów, to wystawilibyście trzecie auto?
Na pewno nie w tym roku. Jeśli chcesz walczyć o zwycięstwo, musisz w takiej sytuacji skupić się na badaniach i rozwoju, a nie na zastanawianiu się, czy potrzebny ci trzeci samochód czy nie. Jeśli wprowadzasz nowe rozwiązania i coś pójdzie nie tak, to ponosisz konsekwencje potrójnie, tak jak miało to miejsce u nas w 2015 roku.
Zmiany przepisów miały się skupić na tym, żeby koszty nie rosły tak drastycznie z roku na rok. Czy to się udało osiągnąć?
Na pewno tak, choć nasz budżet jest większy i dzięki temu mamy już homologację na dwa samochody, ponad 32 tys. km testów na torze czy 800 godzin w tunelu aerodynamicznym, a do tego będzie jeszcze trzeci samochód. W tym sezonie pieniądze lepiej wydatkujemy, wcześniej zaczęliśmy przygotowania. Zamrożenie przepisów oczywiście nie generuje wielkiej redukcji kosztów, bo przecież cały czas chcemy się rozwijać, ale pozwala skupić się mocniej na pewnych aspektach i dzięki temu efektywniej wydawać pieniądze.
Nie żałujecie, że wstrzymano rozwój technologii i nie można tak drastycznie podnieść mocy aut?
Nie, bo trzeba wziąć też pod uwagę, że straciliśmy jednego wielkiego rywala (Audi) i seria poszukuje możliwości zaproszenia kolejnego zespołu fabrycznego, przez co sytuacja jest trudna. Wróciliśmy w pewnym sensie do 2015 roku, gdy my byliśmy przeciwni drastycznej zmianie przepisów forsowanej przez inne zespoły i FIA. Musimy dbać o stabilizację całej serii.
Jak trudno jest przygotować auto, mając do dyspozycji tylko dwa zestawy aerodynamiczne?
Z tym się muszą mierzyć także nasi rywale, więc sytuacja jest otwarta. Nasze auto jest piękne, nasi inżynierowie wykonali świetną robotę i już widzimy, że uda nam się utrzymać tempo z zeszłego roku. Mamy dwa zestawy aerodynamiczne – jeden z dużym dociskiem, drugi z małym. W tym roku więcej uwagi poświęciliśmy temu z większym dociskiem, bo na takich obiektach w poprzednim sezonie mieliśmy większe problemy, jak choćby na Nürburgringu. Naszym głównym celem jest Le Mans. To dlatego wystawiamy trzecie auto. W Spa będziemy w nim sprawdzać rozwiązania pod Le Mans, a dwa pozostałe auta będą ustawione tak, by walczyć o zwycięstwo w wyścigu.
Jak ważne jest Le Mans w tym roku?
Gdy masz do dyspozycji trzy samochody, a twój główny rywal wystawia dwa, to nie możesz się stawiać w innej roli niż faworyta. Oczywiście, to tak nieprzewidywalny wyścig, że może się w nim wydarzyć wszystko, przeżyliśmy to już nie raz. W tym roku dzięki trzeciemu autu zabezpieczamy się też na wypadek jakiegoś niepowodzenia, ale mamy też wiele nowości, które mogą być potencjalnym ryzykiem – nieco zmodyfikowany silnik, wprowadziliśmy poprawki do naszego systemu hybrydowego. W zeszłym roku przekonaliśmy się dobitnie: to nie ty wygrywasz w Le Mans, to Le Mans pozwala tobie zwyciężyć. Z trzecim autem szanse na to mamy większe.
Gwiazdy F1, które przychodzą do WEC, napędzają ten sport?
Wyścigi długodystansowe to przede wszystkim sport drużynowy. Jeden świetny kierowca może poprawić wyniki zespołu, ale jeśli nie ma za sobą silnej armii ludzi, to wiele nie zdziała. Wszystko musi być zbilansowane. Tak jak u nas. Mamy kierowców z doświadczeniem z F1, ale i takich, którzy przez wiele lat ścigali się w innych seriach. W tym roku dołączył do nas José María López, czyli mistrz świata WTCC, który jeszcze pokaże, jak wielkim jest dla nas wzmocnieniem. W aucie numer 8 jadą Kazuki Nakajima, Sebastien Buemi i Anthony Davidson, a to nazwiska, których nikomu przedstawiać nie trzeba. Ale u nas gwiazdy są częścią zespołu. Z kierowcami z F1 często jest problem, bo oni muszą nauczyć się dzielenia autem, pójścia na kompromisy, integracji z zespołem. U nas właśnie pod tym kontem dobieraliśmy kierowców.