Lexus ES jest wyposażony w jeden z najbardziej zaawansowanych systemów audio na świecie. Ale nadal to przede wszystkim samochód. Jak w takim razie sprawdzi się w porównaniu z Operą Santa Fe, stworzoną głównie na potrzeby muzyki. Specjaliści postanowili to sprawdzić. Wyniki pozytywnie zaskakują.

 

Stworzona dla dźwięku
Opera Santa Fe jest obiektem niezwykle zaawansowanym pod względem akustycznym. Jest praktycznie pozbawiona ścian, kształtem przypomina wielki głośnik, a jej sufit wykończono specjalnym drewnem, które w odpowiedni sposób odbija dźwięk i zapewnia praktycznie takie same wrażenia akustyczne na każdym z 2 128 miejsc. Jednak Lexus ES nie jest na tym polu wcale gorszy…


Lexus ES jak opera

Inżynierowie amerykańskiej firmy Mark Levinson specjalnie dla nowego Lexusa ES opracowali system nagłośnienia składający się z 17 głośników. Czternaście z nich rozmieszczono dookoła kabiny na wysokości tablicy rozdzielczej, otaczając kierowcę i pasażerów. Towarzyszą im dwa 9-calowe przetworniki niskotonowe i największy w historii subwoofer zamontowany w seryjnym samochodzie Lexusa. Podobnie jak w przypadku słynnej opery, celem specjalistów było zapewnienie doskonałej jakości dźwięku wszystkim osobom znajdującym się we wnętrzu sedana. Wrażeń jak na sali koncertowej dodatkowo dostarczają technologie Quantum Logic Surround i i ClariFi 2.0.

Fritz testuje Lexusa
Czy w środku Lexusa ES faktycznie poczujemy się jak na sali koncertowej? Odpowiedź na to pytanie miał dać test opisany w magazynie Wired. Metodologia badania była bardzo prosta. Najpierw przed występującą na żywo orkiestrą, w miejscu w którym normalnie stoi dyrygent ustawiono manekina nazwanego imieniem Fritz, który składał się z atrapy ludzkiej głowy, wyposażonej w wewnętrzne mikrofony i umieszczonej na stojaku. Urządzenia tego typu pozwalają na tzw. nagrywanie binauralne, czyli w jak najwierniejszy sposób oddające postrzeganie dźwięku przez człowieka. Następnie ten sam eksperyment powtórzono, umieszczając urządzenie na fotelu kierowcy we wnętrzu Lexusa ES i odtworzono ścieżkę za pośrednictwem systemu multimedialnego.


Audio ES-a zaskakuje

Do testu wykorzystano również mikrofon wielokierunkowy. Pomiarami zajął się niezależny inżynier dźwięku, Jared Arnold, a w przeprowadzeniu eksperymentu pomógł Joseph Trapanese, amerykański kompozytor, drygent i producent muzyczny. Obaj specjaliści byli zaskoczeni wynikami. Porównując wykresy stworzone na bazie obu nagrań binauralnych Arnold zwrócił uwagę, że są one do siebie zaskakująco podobne. „Bas jest tak otaczający” - relacjonował natomiast Trapanese, który miał okazję rozsiąść się w limuzynie Lexusa i posłuchać utworu. „Nigdy nie siedziałem w aucie, w którym muzyka brzmi jak w moim studio” - dodał. Wysiłki specjalistów z Mark Levinson i inżynierów Lexusa nie poszły na marne. Lexus ES to faktycznie sala koncertowa na kołach.